Na wakacjach w Portugalii czytałem „Lalkę”

Wywiad z absolwentem. Fantastyczni ludzie, świetni nauczyciele i kadra. Moc wspomnień i wielki sentyment....

 

 

Z dr. Adamem Kośmieją, absolwentem nowojorskiej Manhattan School of Music oraz Akademii Muzycznej w Bydgoszczy, artystą koncertującym w Ameryce Północnej, Europie i Azji, stypendystą Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Prezydenta Miasta Bydgoszczy oraz Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego, wybitnym pianistą młodego pokolenia, absolwentem XV LO w Bydgoszczy rozmawiają Natalia Małas, Julia Olejnik (obie z 1b) oraz opiekun gazety szkolnej „Fabryka Słowa”, Michał Laskowski.

 

Gra Pan od dziecka?

Tak, choć miałem w okresie gimnazjum okres buntu [śmiech]. Moja rodzina jest „muzyczna”, więc mój tata, skrzypek Filharmonii Pomorskiej, widział we mnie muzyczny potencjał… W końcu, w okolicach drugiej klasy szkoły średniej, dojrzałem sam do tej decyzji… Z perspektywy czasu cieszę się, że to zrobiłem. Zaraz po lekcjach w Fordonie pędziłem do popołudniowej szkoły muzycznej.

No właśnie, Fordon. Co przyciągnęło Pana do XV LO?

Urodziłem się i wychowywałem w Fordonie. Zawsze mi się marzyło chodzić do normalnej, „dużej” szkoły (po dość kameralnej szkole muzycznej). XV LO było pełne różnorodnej młodzieży i doskonałe pod kątem technologii i wyposażenia - to jedna z pierwszych szkół z basenem w Bydgoszczy! Mieszkałem w bloku obok "Piętnastki", co było komfortowe, bo oszczędzałem czas, zważywszy na me dojazdy do drugiej szkoły, więc logistyka też miała znaczenie przy wyborze liceum. Z przedmiotów pozamuzycznych chętnie uczyłem się biologii, więc wybór profilu (biologiczno-chemiczno-medycznego) wydawał się naturalny. Jednak gdy zobaczyłem po dłuższym czasie, ile czasu winienem poświęcić na ścisłe przedmioty, stwierdziłem, że moja natura i osobowość czują się zdecydowanie lepiej w dziedzinach artystycznych i że pora zacząć chyba jednak więcej ćwiczyć grę na fortepianie [śmiech].

Dobrze Pan wspomina szkołę?

Ależ oczywiście. Fantastyczni ludzie, świetni nauczyciele i kadra. Moc wspomnień i wielki sentyment.... no i poznałem tam swoją żonę. Do dziś pamiętam ten dzień, w którym miałem z kolegą dyżur w szatni. Chcieliśmy zaimponować dziewczynom, które nam się podobały i tym gorliwiej pomagaliśmy paniom szatniarkom. Wśród uczennic była moja przyszła wybranka serca - podawałem jej kurtkę, ale… ona wtedy jeszcze nawet na mnie nie patrzyła [śmiech].

A wychowawca, nauczyciele?

Nasza wychowawczyni, Pani prof. Grażyna Żurawska, była jak mama, do której można było przyjść ze swoimi problemami. Była wymagająca, jednak wyczuwałem między nami więź. Podobnie było z Panią prof. Anną Bielińską, która uczyła mnie biologii.

Świetnie wspominam polonistkę, Panią prof. Romę Kozar. Zdarzało się, że w ciągu roku nie miałem czasu czytać lektur i gdy brała mnie do odpowiedzi, to nic nie umiałem. Dostawałem jedynkę i było mi głupio, bo nie wynikało to z ignorancji tylko braku czasu.... Wtedy mówiłem honorowo: „Zobaczy Pani, przeczytam to w wakacje’’. Faktycznie, wypoczywając w Portugalii, czytałem „Lalkę’’, a we wrześniu prosiłem, by mnie odpytała.

Dzięki Panu prof. Radosławowi Swigonowi mój angielski bardzo się rozwinął. Naprawdę dużo od nas wymagał od samego początku. Języka angielskiego uczyłem się już jako dziecko, ale pamiętam, że gdy przyszedłem do XV LO, to zderzyłem się z totalnie innym poziomem. Pan Swigon na każdej lekcji dawał nam długą listę nietypowych słówek, idiomów i całych zwrotów do nauczenia na kolejne zajęcia. Stawiał bardzo wysoką poprzeczkę i teraz jestem mu za to wdzięczny, ponieważ dzięki temu zdałem bez problemu międzynarodowy egzamin z języka angielskiego TOEFL. Zdany egzamin pozwolił mi podjąć studia w Nowym Jorku.

Doskonale wspominam prof. Damiana Dziatkowiaka. Bardzo mi imponował intelektualnie i jego nieszablonowe podejście do nas i do przedmiotu mi odpowiadało. Sporo mówiliśmy o… filozofii, o życiu, sztuce, polityce.... Otwarte umysły i wyraźne osobowości wśród swoich nauczycieli pamięta się chyba do końca życia, szczególnie w okresie, kiedy kształtuje się nasza dojrzałość psychiczna i emocjonalna, gdzie wszyscy szukamy siebie i tego, co chcemy w życiu.

Miałem też pewien epizod, jak się później okazało zabawny, z Panem Andrzejem Milewskim. Nie pałał do mnie sympatią, jeden semestr z fizyki oblałem, więc musiałem pisać egzamin poprawkowy, ale wydarzyła się pewna nieciekawa sytuacja. Tydzień przed zaliczeniem, kiedy wracaliśmy z kolegami z osiemnastki, mieliśmy wypadek samochodowy. Odniosłem dość poważne obrażenia i po wypadku nie byłem w stanie się przygotować. Prof. Milewski nie wziął tego pod uwagę. Dowiedziałem się jednak, że kocha muzykę i sam gra na perkusji. Chciałem mu pokazać, co umiem i przyszedłem w którąś sobotę na próbę jego amatorskiego zespołu. Zagrałem Yesterday Beatles’ów i tym zdobyłem jego serce. Oczywiście się porozumieliśmy i zrozumiał moją nietypową sytuację.

Uwielbiałem Panią prof. Danutę Gładkę, która uczyła historii i była swoistą legendą. Dziewczyny drżały przed lekcjami, bo Pani Gładka „nie brała jeńców” [śmiech]. Było czarne albo białe, krótka piłka, sam konkret: „Oj Adaś, nie nauczyłeś się, siadaj - pała”. Takich nauczycieli się pamięta! Darzyłem ją wielką sympatią i myślę, że ona mnie również (pomimo że nie byłem orłem z historii).

Jakim był Pan uczniem?

Zawsze starałem się znaleźć złoty środek, by żaden nauczyciel nie uważał mnie za lenia i wagarowicza, ale też starałem się podchodzić do nich z dobrym poczuciem humoru i sympatią, aby na pewne rzeczy mieli dla mnie mały margines [śmiech].

Porozmawiajmy o studiach. Jak wyglądało Pańskie życie za granicą?

Pięć lat to szmat czasu. Większość roku spędzałem w USA, wracałem tylko na święta czy po to, by zaliczyć egzaminy, bo uczyłem się jednocześnie na Akademii Muzycznej w Bydgoszczy.

Znajdował Pan czas na coś innego niż nauka, granie?

Rzeczywiście, czasu bardzo brakowało, ale w weekendy zawsze chodziliśmy na koncerty, na imprezy, chłonęliśmy to, co Nowy Jork ma do zaoferowania w każdej postaci. Na samo zwiedzanie Stanów nie było za dużo czasu, bo przecież są ogromne i do tego podróżowanie kosztuje. Trochę miejsc jednak zobaczyłem – mieszkałem 4 lata w Nowym Jorku, potem rok w Chicago, koncertowałem w Californii: San Diego, Los Angeles, zobaczyłem trochę Florydy, w tym zjawiskowe Miami (gdzie zresztą się oświadczyłem), i parę środkowych stanów (Illinois, Michigan). Zobaczyłem więc niewielki skrawek, wiele jeszcze przede mną.

Jak to jest dzisiaj – czy doceniany pianista musi np. grać tyle, co kiedyś?

Muszę jak sportowiec codziennie ćwiczyć. Robię to po to, aby nie wypaść z formy i zwyczajnie chce się robić postępy. To najbardziej „mechaniczny” aspekt tego zawodu. Cały czas staram się grać codziennie kilka godzin, choć przy dwójce małych dzieci i wszystkich dodatkowych zobowiązaniach zawodowych jest to bardzo trudne.

Co było najtrudniejsze do osiągnięcia w Pańskiej karierze?

Nie czuję, że już coś wielkiego osiągnąłem. To tak naprawdę proces, który będzie trwał do końca życia. Chce się być na coraz wyższym poziomie i starać się maksymalnie wykorzystywać swe umiejętności i za wszelką cenę nadal rozwijać. Z czego mogę być teraz dumny? Jestem zadowolony z poczucia kontroli nad tym, co robię. Ogromnie cieszy też szacunek ekspertów światowej rangi do tego, co robię oraz moja muzyczna świadomość, która wynika z doświadczenia i lat poświęconych tej ścieżce życia.

Kim jest Adam Kośmieja w czerwcu 2021 roku?

Jestem koncertującym pianistą, pedagogiem w Akademii Muzycznej. Od dwóch lat jestem managerem projektu, którego celem jest rozwijanie potencjału artystycznego i badawczego naszej Uczelni, w tym rozwijanie prężnie działającej sieci współpracy artystycznej przy pomocy międzynarodowych kontaktów. Oprócz tego jestem szczęśliwym tatą: mam dwójkę niezwykłych dzieci, piękną żonę. Zawsze staram się dobrze zbalansować to życie, chociaż – co zapewne potwierdzi każdy rodzic - pewne jest to, że od momentu, w którym pojawią się dzieci, mało jest czasu na pracę i własne przyjemności.

Koronawirus oraz związane z nim obostrzenia zapewne nie ułatwiają życia artyście?

Akademia Muzyczna w Bydgoszczy daje poczucie bezpieczeństwa, to jednak stała praca. Z koncertami natomiast jest tak, że raz jest ich dużo, a inaczej wręcz odwrotnie. Teraz wciąż, mimo luzowania obostrzeń, mnóstwo moich znajomych artystów jest naprawdę w bardzo trudnej sytuacji finansowej. Są koncerty online, sam kilka takich zagrałem, niemniej to nie rozwiązuje problemów na dłuższą metę.

Co ze znajomościami zagranicznymi - zostały jakieś do teraz?

Oczywiście, że tak. Mam masę przyjaciół, z którymi utrzymuję kontakt do dziś. Rok temu, dzięki prywatnym znajomościom, nawiązałem kontakt z instytucjami kulturalnymi w Nowym Jorku, Singapurze, Chinach, Tajlandii, Szwecji, Miami itd. W 2012 roku, kiedy okazało się, że będę na konkursie w Japonii, moja zaprzyjaźniona Japonka, która studiowała ze mną w Nowym Jorku, postanowiła złożyć w tym samym czasie wizytę swoim rodzicom, a przy okazji mnie ugościć. Po konkursie w Hamamatsu zobaczyłem zapierające dech w piersiach świątynie w legendarnym Kyoto, a później tydzień mieszkałem w samym sercu Tokio. Takie przyjaźnie i znajomości warto pielęgnować, gdyż nigdy nie wiadomo, kiedy nasze ścieżki ponownie się skrzyżują.

Na koniec poprosimy o jakieś rady dla naszych koleżanek i kolegów…

Praca, praca i praca! Zachowujcie jednak balans. Wykorzystujcie czas na naukę, ale rozsądnie. Dobra samoorganizacja jest bardzo ważna. Trzeba umieć znaleźć czas nie tylko na pracę, ale także dla siebie, znajomych czy swoje zainteresowania. Inwestujcie w siebie mądrze, jest tylko jedno życie, więc szkoda zaprzepaścić piękne lata młodości tylko i wyłącznie na naukę. Odkrywajcie swoje pasje, szukajcie ich nawet do końca życia. Próbujcie, smakujcie aż odkryjecie to, co będzie Was satysfakcjonowało i uskrzydlało.

 

Bardzo dziękujemy za poświęcony czas i niezwykłą opowieść!


SEKRETARIAT SZKOLNY


Godziny pracy:
poniedziałek 7:30 - 14:30
wtorek 7:30 - 14:30
środa 7:30 - 14:30
piątek 7:30 - 14:30

e-mail: liceum@liceumxv.edu.pl

 

GABINET PROFILAKTYKI ZDROWOTNEJ
I POMOCY PRZEDLEKARSKIEJ


Godziny pracy:
poniedziałek 8:00 - 15:00
wtorek 8:00 - 15:00
środa 8:00 - 15:00
czwartek 8:00 - 15:00
piątek 8:00 - 15:00

 

INSPEKTOR DS. BHP


Godziny pracy:
Środa 8:00 – 15:30
Czwartek 8:00-15:30

mgr Dorota Gawronek

 

PEDAGOG


Godziny pracy:
Poniedziałek 08:00 – 12:00
Wtorek 13:00 – 17:00
Środa 08:00 – 12:00
Czwartek 08:00 – 12:00
Piątek 08:00 – 12:00

Godzina dostępności:
Piątek 07:00 – 08:00

mgr Karolina Kowalska
e-mail: pedagog@liceumxv.edu.pl

 

PSYCHOLOG SPORTU


Godziny pracy:
Poniedziałek 09:00 – 12:00
Wtorek 10:00 – 14:30
Środa 09:00 – 15:30
Czwartek 11:00 – 16:00

Godzina dostępności:
Wtorek 09:00 – 10:00

mgr Marta Krakowiak

 

PEDAGOG SPECJALNY


Godziny pracy:
Poniedziałek 11:00 – 15:00
Wtorek 08:00 – 12:00
Środa 13:00 – 17:00
Czwartek 12:00 – 16:00
Piątek 09:30 – 13:30

Godzina dostępności:
Piątek 08:30 – 09:30

mgr Agata Graczyk

 

 

 

 

 

 

OBIEKTY SPORTOWE


Kontakt w sprawie obiektów sportowych:
tel. 885-906-191

 

 


Autorem i opiekunem strony jest Marcin Maćkiewicz - admin@liceumxv.edu.pl